Prawie dekadę temu okrągłe urodziny zmobilizowały mnie do stworzenia listy marzeń, a raczej spisania tego, co było dla mnie ważne: zobaczenie wybranych miejsc, zebranie doświadczeń, nauczenie się nowych rzeczy. To było coś więcej niż postanowienia.
Jednym z moich marzeń było stworzenie otwartego domu – pełnego rozmów, śmiechów, książek. Miejsca dobrego dla domowników i otwartego na różnych gości, gdzie przy wspólnym stole siadać będą przyjaciele. Wiedziałam, że nie musi być tak duży jak mój rodzinny dom, może być malutki. Miejsce, gdzie moje dzieci będą stawać się sobą, szczęśliwymi ludźmi.
Potem zaczęłam marzyć już nie o domu, a o własnym, małym mieszkaniu – gdzie poza kątem dla mnie, będzie też miejsce na szczere rozmowy przy kawie. Przestrzeń dla wszystkich moich książek, ale też miejsce, gdzie postawię stół dla innych.
Życie czasem trochę mija się z marzeniami. Nie zbudowałam domu, a dzieci mam jedynie chrzestne i te, dla których jestem ciocią. Nie mam mieszkania i co jakiś czas pakuję mój świat do walizek, kartonów i worków.
Ale wszędzie, gdziekolwiek jestem – mam wokół siebie dobrych ludzi. Mam przyjaciół, ale też życzliwych obcych i tych, którzy z czasem z obcych stają się bliskimi. Każde moje „tymczasowe” miejsce staje się też przestrzenią spotkania, rozmowy, śmiechów, łez. Miejscem do bycia sobą, po prostu. Mam też „moje” miejsce w domach przyjaciół. Czyż dom to nie coś więcej niż cztery ściany? Przypomina mi się temat wypracowania z języka polskiego z 1 klasy gimnazjum (człowiek różne rzeczy pamięta!), będący urywkiem wiersza Wiktora Woroszylskiego:
„Dom – to nie tapety, nie meble, nie kąt z żyrandolem, obrazem. Dom – to tam, gdzie choćby pod gołym niebem, ludzie są razem”.
Oby w tych niepewnych, dziwnych, zabieganych i nerwowych czasach nie tracić z oczu człowieka obok… Nie tracić z oczu kogoś, kto potrzebuje obecności, wysłuchania, rozmowy, ciepłej kawy. Kto potrzebuje „domu” jako miejsca, gdzie jest wyczekany, witany, chciany; gdzie może być sobą.
Okruchy dobra są wszędzie wokół i dostajemy je do rąk czasem niespodziewanie, jak ja ten słoiczek malin, pakowany z miłością jako odpowiedź na mój zasmarkany nos i ukryte kichnięcie…
Życie czasami mija się z marzeniami…ale marzyłam o domu i realizuję „doświadczenie” domu – gdziekolwiek jestem… Bo kto nam zabroni marzyć?
Ania Wysocka
* * * Wiktor Woroszylski Czas miłości Dom - to nie tapety, nie meble, nie kąt z żyrandolem, obrazem. Dom - to tam, gdzie choćby pod gołym niebem Ludzie są razem. Tam jasno wieczorem ciemnym, tam, gdzie ciepło, choćby wicher dął. Starczy, że bardzo chcemy - a zbudowaliśmy dom. To, co różni, opada jak liście. Zostaje najdroższe, najbliższe. Huragany murów nie ugną. Nie przekroczy progu nieufność. I gdziekolwiek będziemy - wszędzie z tobą, ze mną - i dom nasz będzie.